sobota, 27 kwietnia 2013

Urodzinki dziewczynki Little girl birthday

Tydzień temu  Kuba dostał zaproszenie na urodzinki do dziewczynki z klasy:)) Po dłuższej rozmowie bardziej dotyczącej czy chce iść na dziewczyńskie urodziny (bo koledzy, ci najlepsi powiedzieli,że w zeszłym roku było marnie;)) i obietnicy z mojej strony, że jakby co to go wyratuję i zabiorę wcześniej, stanęło, że idzie:)) Później wyszło na to, że Amy jest całkiem miła a on ją lubi bo jest kociarą  i czasami rozmawiają sobie o kiciorach. Wygląd zaproszenia to zresztą potwierdzał:) Dziewczyńskie różowości i kot oczywiście. Nie wiem dlaczego ale od razu miałam ochotę jej coś uszyć!
I oto jest: różowe bo dziewczyńskie, kot bo dla miłośniczki i serduszko bo urodzinki!
Mam nadzieję, że się jej spodoba!!!!!!!!!!
Powędrował do nowej właścicielki już wczoraj wieczorem:)

Week ago Kuba got a birthday party invitation from one girl from his class. After quiet long chat about going or not going to party (the best classmates told him as in last year the party wasnt great) I promise rescuing him if is not great;) and he decide to let try.... Later on he told me as she is nice girl and she loves cats, they often chating about cats. Take a look on invitation was enough. Girlish pink and a cat of course. I dont know but I got a filling as I have to sew for her something!
And how this looked: pink cos is girlish, cat cos she is a cats lover and a hart cos a birthday!
I hope she will liked!!!!!!!!!!!!
Yesterday he went to his new owner:)

 Pan Kot;)         Mr Cat;)


 Oczywiście, że  z dodatkowym serduszkiem:))  Of course with additional hart:))




 To zaproszenie było inspiracją, oczywiście w oryginale kot nie miał okularów i bródki, to już autorstwa Kuby:) This invitation was a inspiration, of course oryginally the cat haven't glasses and beard, this one Kuba drow himself;)


wtorek, 16 kwietnia 2013

Gdzieś pomiędzy... Somewhere between...

Uff! To się nazywa jazda!!! Wstępna umowa podpisana i zaczynamy się pakować... No i tutaj jak zwykle się zaczyna... Przez te ponad siedem lat w jednym miejscu obrośliśmy w dobra niezbędne i zbędne zależnie od punktu widzenia i siedzenia. Zwiozłam trochę kartonów, na początku wydawało się, że w ilości sporej  a tak naprawdę zmieściły się tylko nasze filmy i trochę książek:0. Część rzeczy trochę mniej niezbędnych a odpornych na irlandzką wilgoć pojedzie do znajomego od landroverów, moje cacka do bawienia, do zaprzyjaźnionej malarki a reszta jakimiś rzutami do domku... nie lubię się przeprowadzać i zawsze miałam nadzieję, że to się skończy a tu wychodzi na to, że znów się zaczyna!!! Dobrze, że chociaż wiosna zawitała:)) Dzisiaj opalił mi się nos;) a Pan Pierdołek jak nazywamy najmłodszego przejeździł pół dnia swoim wozem:) No to odkuje sobie ostatniego wirusa, który uziemnił go tradycyjnie na 3 dni!
Pokażę Wam następnego potworzaka:) Jeden z moich ulubionych....

UFF!!! There we go!!! We have to get organized ourself and start packing... Normally, here everything starting to be right or... Trought over seven years as we lived in one house we growe up on lots of things, neccecery and not depend at situation;) I brought lots of boxes and seems to me should take lots of our goods, suprise!!! a bit of DVDs and books have done them full:0.Thanks to our friend from old landrovers and his offer, we can storage a pices as they dont afraid Irish dump on his big shed. My crafty stuf beeing far more sensitive will go to a bit more artistic place:)) and found a room under a painters roof... I dont like mooving on and was a moment as I was hoping as we dont do this any more, and seems be we are starting doing this again!!! Thanx God spring come on island and I catch even a bit suntan on my face:) and a little one had lots of time outside in his "car".
I'll show you a next monster:) One from my favorite...



 Kuba nazywa go Waldurk, gdzieś od Wikingów i innych drwali (tutaj kolory trochę uciekły)
Kuba called him Waldurk, somwhere from Wikings or other lumberjack (here the colors disapeard again)



 Tutaj kolor bardziej prawdziwy... This color is much more true one...

I na grzbiecie mamy nawet kieszonkę... And on the back we have pocket...

wtorek, 9 kwietnia 2013

Następny poniedziałek... Next monday...

Ta!Tam!!!! Zaczynamy od lepszego poniedziałku w przeciwieństwie do statniego tygodnia:)) Całkowicie przez przypadek znaleźliśmy domek. W miejscowości docelowo opracowanej, na main street, oddalony od ulicy dłuuuugim ogrodem, nieduży, kompaktowy co daje nadzieję na niezabijające zimowe rachunki, z niewielkim ogródkiem z tyłu co docenić należy mając malucha;) Nie wiem co prawda jak zmieszczę się w kuchni ale zobaczymy...
Zaczynając ogarnianie tego, w którym mieszkamy, aktualnie podziubałam sobie paznokcie zdrapując synkowe naklejki z etapu dinozaurów i Spunge Boba - ten jest cały czas aktualny:)) Potem poszły plakaty ze ścian, złożone i gotowe do podróży, łapacze snów i szaliki kibica (oczywiście polski i irlandzki) kalendarz z kićkami zostają na później - żeby łyso nie było!
W międzyczasie, wpadły mi w ręce uszyte dla niego przytulaki potworzaki. Te były jako pierwsze. Okazało się, że że to bliźniaki łobuziaki i nierozłączni towarzysze;) Są całkiem spore: 40cm + nogi ok.20cm i fantastycznie nadają się do markowanych walk między chłopakami w tym wieku, 6-9lat to na tyle dużo by wstydzić się maskotek i misiów ale można defilować z "potworzakiem" wzbudzając zazdrość kolegów. Wydaje mi się, że wypełniają jakąś lukę...

Ta!Tam!!! We are starting from better monday, I hope:). Completly by accident we found a house for rent. In the town as we like, on the main street, with sooooo loooong front garden, not big but compact what is giving hope for small bills, with small rear garden for the little one. I dont really know how I'll fit in to the kitchen but we'll see....
Starting tidying up a house when we are living now I nearly lost my nails scraching my sons stickers from the walls, they are from dino and Spunge Bob era;). After that we took away posters and only a dream catchers, calendar with cats stay on the wall to not give the room a empty look!
In midtime I found soft toys as I have done for my older Boy:) They are monstery-monsters, my first one. They are twins, always together and good messers;). They quiet big, around 40cm + legs around 20cm. They are fantastic for a boys "fights". When a boys are 6-9year old they are big enough to not feel comfortable with soft toys as a bears but they can go around with a "monster" and get other boys jellouse;)). For me seems be this tape of soft toys filling up a some kind of gap...
Jacky (ten od prawej - from right)  and Chan,

Chan
Tylko tyle na dzisiaj, kleją mi się oczy i plączą litery... pa!
That it for a next day, Im tired and cant get the writing right... by!

sobota, 6 kwietnia 2013

Zamykamy święta;) To close up a Easter time;)

To już chyba ostatni raz na temat Świąt. Zgrywając zdjęcia z aparatu znalazłam kilka poświątecznych, ciacha jakieś pyszne: obowiązkowa baba drożdżowa i mniam serniczek:)

I thing this is a last time about Easter. Taking pictures off from the camera I found few of them with ours cakes, lovely "must to have" east cake and so yumi cheese cake:)


Baba drożdżowa z lukrem królewskim...
Yeast cake with royal icing...




Serniczek z czekoladą...
Cheese cake with chocolate...


I jeszcze mały pomysł na wielkanocny prezencik. Usłyszałam, że czarujący:) mam nadzieję, że było to szczere... Kurka zrobiona z papierowej wikliny. Trzeba z nią uważać, z wikliną nie kurką;) bo jest wciągająca! Dopiero zaczęłam zabawę z papierową wikliną ale frajda ogromna. zawsze chciałam umieć pleść z prawdziwej a tu proszę można o każdej porze i wszędzie bo gazet pod dostatkiem:)
And a small idea for Easter tiny gift. I herd was charming:) Im hope only thats was a truth...  The hen basket was done from wicker paper, you have to be carefull cos is catchy!!!




 Gotowe do podarowania, to po robieniu największa przyjemność:))
Ready to go, this  is after doing them the biggest plesure:))



piątek, 5 kwietnia 2013

Coś na pocieszenie... To comfort myself...

Uff! to zapowiada się na długi miesiąc:(  Najprawdopodobniej minie jak z bicza strzelił a my potrzebujemy czasu na znalezienie nowego domku!!! I jak na złość nic w zasięgu, rynek jakby wymiotło. Szukamy tam gdzie Starszy biega do szkoły bo do tej pory woziliśmy go ponad 20km w jedną stronę - 2x dziennie + polska szkoła i codzienne zakupy i dojazdy mężowskie do pracy... a nasz mechanik przecierał oczy ze zdumienia oglądając licznik i robiąc kolejny przegląd czy jakieś naprawy. Chociaż muszę przyznać mu rację bo naszę błękitne audzisko spisuje się niesamowicie, tfu przez lewe ramię!
Przekopując domek w przygotowaniach do pakowania znalazłam dawno wykonane cacka szyte do szycia;)
Ulubine myszki Kuby, bawił się nimi dobre kilka tygodni. Dobrze, że on a nie kociska;)

Uff! this can be a very long month:(  Propobly will be gone so quickly and we need lots of time to found a new house to rent!!! And of course nothing now is avaiable. We are looking for a house in small town, where the Older one is going to school cos up to this time we traveled over 20km one way - twice a day + polish school and everyday schoping and others... and our mechanic maked only big eyes every time when he sow speedometer;) Im so happy as this blue car working so well!!
Trying to tidy up a house before moving I found ages ago done mouse pincussion:) Favorite Kuba's toy for a weeks. Good that was him not a cats;)



bardzo poręczne i w końcu nie muszę trzymać szpilek w zębach...
very handy and at last I dont need keep a pins in my mouth...




a tutaj całe stadko;)
and here a whole herd;)


Na końcu z pudełka wyskoczyły sówki:))
The owls jump out from the box on the end:))


To pierwsze z kilku pomyślanych. Następne dopiero powstaną gdyż doszły już automatyczne miarki i mogą mieć cięższe dupska (przepraszam za język;)) co powinno im wyjść na dobre! No i bardziej użyteczne.

This is first two from a couple in my head. Next one will be done with measuring tape!!! Much more usefull and steady!

poniedziałek, 1 kwietnia 2013

Świąteczny Poniedziałek After Easter Monday

Święta, Święta i jak zwykle prawie po świętach. Dzisiaj lany poniedziałek, no może w tym roku śnieżkowy:)) Takiej pogody to najstarsi górale nie pamiętają, prawie się cieszę, że w tym roku spędzamy kolejne święta w Irlandii. Jakieś słońce wyszło ale i tak zimno. Troszkę późno, ale mogę pochwalić się decu pisankami robionymi  na ostatni moment,  musiałam spróbować decoupażu:) Zabierałam się już od zeszłego roku no i w końcu!!! Tylko dlaczego nikt nie pisze jak trudne jest robienie zdjęć tym cackom, a to światło, a to ostrość, kolory przekłamane itd wymieniać można do woli.

Nearly after Easter time. So cold this year, sunny but not nice. Maybe even better as we are in Ireland now cos in Poland is even worst: cold and looots of snow. Propobly better go skiing now as on Christmas:0. A bit late but I have to show a decoupage easter egs done in last minute. I was thinking to try decoupage from the last year and now happend:)!!! Why only nobody do not let me know as taking a pictures of them is so difficuld. They are round and with lots of mirror effects, even the colors do not like be shown well.... This year I used duck egs in next one I'll try to get gooses, should be more funn and better result...

 To moje ulubione ale nie znalazłam sposobu na złapanie kolorów, tło jest cieniowane srebrzysto siwy z fioletowym różem... jak uda mi się znaleźć kogoś kto pokaże mi jak zrobić takie zdjęcie nie omieszkam zamieścić obok dla "porównania";) ale i ten rodzaj sepii jest piękny!

This my favorite!!! I cant find idea how to catch up colors, background is a shadow silvery gray with purple pink... If I can found somebody who will show me how to do a good quality picture of it I'll show it beside...  but even this one is looking nice:))




 Łowickie klimaty, pierwsze podejście do mocnych kolorów...
Polish etno pattern, they are always with strong colors...






Ultramaryna jest zawsze efektowna, tym razem efekt jest czarujący:)
This kind of blue always looking well, this time charming:)


Coś dla dzieciaków...
Something nice for kids...