To za jej przyczyną pojawił się Anioł Stróż, taki trochę dzieciaty trochę dziewczyński. Pomysł gdzieś spomiędzy Tildy i artmamowania przy inwencji własnej....
I też za jej przyczyną pojawiło się trochę zamieszania, no powiedzmy że i ja nie doczytałam dokładnie kilku rzeczy:(
Jej akcją, jak widać jest marsz charytatywny a Coffee Morning in Bread Basket był dla.... chłopca Gavina Glynna ale teraz to i ja nie jestem pewna czy to dwoje dzieci czy tylko jedno... Muszę się dopytać...
Obojętnie Anioł dzisiejszy był dziewczyński a chłopiec wymaga innego Stróża;).
już prawie gotowy do drogi:))
No i w drogę...
Po małej konsternacji poprosiłam o przekazanie dziewczyńskiego Anioła i obiecałam takiego w portkach na jutro:)) Pomysł już siedzi w mojej głowie teraz tylko do wieczora czekając na trochę "wolności" spod słodkiego jarzma.... Dziękujmy każdej chwili za zdrowie naszych dzieci... pomóżmy też tym którzy potrzebują:))
Po tejże przyjemnej godzince trzeba było spojrzeć pogodzie w oczy i siąpiącej mżawce nie mżawce stawić czoła...
Jak widać to taki deszcz nie deszcz, ciepło, mży ale pospacerować można i pokrakać na najmilsze z irlandzkich ptasząt;) Pan Ząbek też zadowolony...
Na koniec złapałam moje dalie, które posadziłam tej wiosny i dzielnie przetrwały tegoroczną suszę... Jest jeszcze trzecia odmiana ale dopiero ma pąki, powinna być pomarańczowo-żółta:)
Muszę spróbować jeszcze przy innym świetle, bo te znów są przekłamane. Ostatnia dalia jest prawie bordowo czarna:))
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz